czwartek, 13 czerwca 2019

LA ISLA BONITA - WAKACJE NA FUERTEVENTURA


     Najlepsze wypady, to wypady spontaniczne, stąd też pojawił się pomysł na zorganizowanie nieco  wcześniejszych wakacji. Kierunek - Wyspy Kanaryjskie. Po pierwsze nigdy nie byłam na żadnej  wyspie, po drugie wydawała się być miejscem " egzotycznym" ze względu na tak bardzo nagłośnione białe, piaszczyste plaże, a jednocześnie dość bliskim, bo przecież Hiszpania to prawie jak w domu :) i po trzecie ceny biletów nie pozwoliły ominąć takiej okazji. A jako, że jestem zwolenniczką okazji last minute, udało się je kupić z Malagi za niecałe 60  w dwie strony. Przelot z Polski z pewnością może być nieco droższy, ale przy pomocy Azair lub Skyscanner da się czasami wyszukać naprawdę świetne okazje. Plan był prosty. Wszystko jak najbardziej spontanicznie. Najpierw część północna z większym naciskiem na odpoczynek, a kolejne 3 dni  - południe wyspy, nastawione na zwiedzanie. Wyszło zupełnie na odwrót :) 
   Na samym początku warto wspomnieć, że najlepszym rozwiązaniem, które znacznie ułatwi poruszanie się po wyspie jest wypożyczenie samochodu. Można to zrobić jeszcze przed planowanym przylotem (przez co cena będzie nieco niższa) i odebrać bezpośrednio na lotnisku. My korzystaliśmy z wypożyczalni Autoreisen, którą jak najbardziej polecamy. PS. zazwyczaj dostajecie nawet lepszy samochód niż ten, który zamówiliście w niższej cenie.
   Co zatem warto zobaczyć na wyspie, jak wygląda codzienne życie, jak zaplanować podróż? Jak już wspomniałam pierwsze 4 dni zatrzymaliśmy się w Corralejo. To jedno z najbardziej popularnych wśród turystów miasteczek na północy. Jak szybko można się zorientować większość przyjezdnych to Anglicy i Włosi. Na każdej uliczce znajdują się brytyjskie knajpy oferujące typowe dla Anglików śniadania czy inne posiłki. Na próżno doszukiwać się tu typowych hiszpańskich przyzwyczajeń, a tym bardziej tych andaluzyjskich. Ceny w barach czy prywatnych sklepach też kształtują się przez pryzmat gości, którzy odwiedzają to miejsce.
    A jak wykorzystać czas podczas pobytu w Corralejo? Aby zwiedzić miasteczko wystarczy cały dzień, bądź kilka wieczornych spacerów. Warto przejść się do portu, gdzie przy orobinie szczęścia można zobaczyć rybaków, którym niekiedy udaje się wyłowić z wody małe rekiny! Przebywając na północy warto zwiedzić przede wszystkim pobliskie plaże m.in Playa Bajo Negro, Playa del Burro czy Playa Alzada. Aha, odnośnie plaż... przemieszczając się z lotniska wschodnim wybrzeżem koniecznie trzeba zatrzymać się na którejś z nich, by zobaczyć domki ratowników, przypominające trochę te z amerykańskich filmów.



    Planując kolejny dzień, a tym samym podążając naszymi śladami, fajnie jest wybrać się na sąsiednią wyspę Lanzarote. Osobiście uważam, że najlepszym rozwiązaniem jest wykupienie wycieczki w tutejszym biurze podróży. Koszt to 45 , jednakże w cenę wliczone jest zwiedzanie z przewodnikiem najważniejszych punktów na północy Lanzarote, takich jak Fabryka wyrobów z Aloesu, powulkaniczne pozostałości wyspy po ostatnim wybuchu z przed 300 lat, tutejszą winiarnię z degustacją wina (koniecznie trzeba spróbować słodkiej wersji) oraz krótki postój przy klifach . Przejazd samym promem to koszt 35 , ale z pewnością poruszając się na własną rękę nie poznamy historii tych wszystkich miejsc tak dokładnie. Oczywiście jeżeli jesteście takimi laikami jak my ;)


    Natomiast trzeci dzień my poświęciliśmy na wycieczkę do gminy La Oliva, gdzie po ok. godzinnym spacerze można odkryć jeden z kraterów wyspy -  Celderon Hondo. Największą atrakcją poza cudownymi widokami mogą stać się wszechobecne wiewiórki, które tylko czekają na jakiej pyszności od przybyszów! Będąc w okolicy warto zajechać i odpocząć na pobliskiej plaży Playa del Costillo, gdzie największe wrażenie robią zachody słońca.


    Dzień piąty -  czas na przemieszczenie się na południe. Chcąc zwiedzić jak najwięcej najlepszym rozwiązaniem będzie obranie trasy FV-10, z której łatwo można odbić do pobliskich miejsocowści. Z racji tego, że nie zależało nam tak bardzo na zobaczeniu każdego klasztorku i wiatraka z bliska , a jest ich tu mnóstwo, naszym pierwszym przystankiem była Betancuria, mniej więcej w połowie drogi, gdzie przemieszczając się wąskim, krętym , a nawet bardzo krętym szlakiem wzwyż gór dotarliśmy do punku widokowego, skąd można podziwiać panoramę całej okolicy. Następnie odbiliśmy do miejscowości Ajuy, gdzie zwiedziliśmy klify. Zjawiskowa plaża z czarnym piaskiem, otoczona nieokiełznanym oceanem w połączeniu z tak niesamowitymi formami skalnymi naprawdę robi wrażenie!


    Później pozostała już tylko podróż w miejsce docelowe, czyli Costa Calma. Czas spędzony na południu była jak sama nazwa wskazuje, bardzo spokojny, głównie plażowanie.Co do miejsc wartych zobaczenia... Playa de Cofete, dzika plaża z mięciutkim piaskiem położona w oddali od zgiełku miasta (niestety pogoda nam nie dopisała, bo chyba wszystkie chmury z wybrzeża skumulowały się w ten dzień właśnie nad nami) czy Puerto de La Cruz, najdalej na zachód wysuniętą częśc wyspy. Miasteczkiem, które najbardziej mnie urzekło było Morro Jable. Pomimo turystycznego wydźwięku, zwłaszcza blisko morza zapuszczając się nieco w głąb, można odnaleźć "prawdziwe życie" tutejszych mieszkańców. Ich bary, ich sposób bycia, typowe bary z tapasami. Aaaa i oczywiście plaża też jest tutaj cudowna!
    Będąc na północy czy to z dziećmi czy też nie, warto wybrać się do jednego z największych w Europie ZOO i ogrodu botanicznego w jednym. Dla mnie - wiecznego dziecka, największą atrakcją było karmienie żyraf! Co więcej, w parku w określonych godzinach można obejrzeć specjalne przedstawienia z udziałem zwierząt m.in. pokaz ptaków drapieżnych, gadów czy lwów morskich, a w niektórych z nich można nawet osobiście uczestniczyć. Na terenie parku dostępne są też rózne sklepiki i restauracja, przez co możemy przeznaczyć dużo więcej czasu na spędzenie tam dnia. Co do biletów wstępu to stała cena wynosi 33  /dorosły, dziecko do 11 lat - 19,50  ,ale hotele często otrzymują specjalne promocje dla swoich gości.


    Na koniec naszego wyjazdu zostało nam jeszcze kilka wolnych godzin, które przeznaczyliśmy na poznanie nieodkrytych w okolicy miejsc . Były to m.in zupełnie inna niż wszystkie plaża Pajara oraz miejscowość Marabu z zapierającym dech w piersiach widokiem na Ocean. Chcąc uczcić ostatni dzień udało nam się znaleźć typowo Hiszpański bar El Bar de Marco y Moni, gdzie lampką wina i tapasami zakończyć wypad na Fuerteventurę.




K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz